sobota, 27 grudnia 2014

Świteczny czas z nami-i dobrze

Tak dawno nie była nas już tutaj.Właściwie to dzieje się dużo,tylko czasu na pisanie brak.Świąteczny czas w spokoju niestety nam nie minął,ale to już zupełnie inna bajka i wracać do tego nie warto.Są ludzie,którzy potrafią tylko szpilę wbijać,ale od tego trzeba się przyzwyczaić,robić swoje i zęby zaciskać.Czasem to jest lepsze niż palnięcie jakiejś głupoty.Potem można żałować.
Dzieciaki niestety pochorowały się na tydzień przed świętami.Adrian przyniósł jakiegoś wirusa ze szkoły,którym niestety zaraziła się Wika.Bardzo się męczyli oboje,Adriana do lekarza zabrałam,miał bardzo wysoką temperaturę.Pani doktor wysłuchała co mam do powiedzenia i zapytała,czego tak naprawdę od niej oczekuję.No bo przecież sama powiedziałam,że to chyba wirus,leki zaaplikowane,więc co ja jeszcze od niej chcę.No ręce mi opadły ! Przyjęcie nas wymagało od niej nie mało poświęcenia przecież no i z łaską to zrobiła.Nasza służba zdrowia.Jak w ogóle śmieliśmy zakłucać jej spokój.
Szkoda słów.Na szczęście Adriana szybko puściło-na drugi dzień czul się już znacznie lepiej.Za to Wiktoria mordowała się ponad tydzień.Bolała ją brzuszek,była nie spokojna,nie mgła spać.Co jej przeszło na chwilę,to wieczorem znowu się zaczynało.Jest już lepiej :)
Czas u nas pędzi jak szalony.Za dwa tygodnie operacja,a ja nie wiem jak się do tego wszystkiego przygotować.Niby nie pierwsza,ale strasznie się tego wszystkiego boję.Gipsy trzy tygodnie,potem kolejna nauka chodzenia.Adrian jest co raz starszy,wielki się zrobił,wzrostem dogonił matkę.Ja już nie mam 20 lat,a i problemy z kręgosłupem co raz częściej we znaki się dają.
Cóż,trzeba po raz kolejny jakiś plan działania opracować i działać.Nic innego nam nie pozostało.