sobota, 24 maja 2014

Pechowy maj

Tak dawno już nie pisałam,że nie wiem od czego zacząć.Życie u nas można powiedzieć toczy się jak na wariackich papierach.A maj miał być takim ciepłym i spokojnym miesiącem.No właśnie-miał być.Niestety trzynastka okazała się pechowa i na tyle mojego autka zatrzymał się dostawczak :(
Wiele nerwów i strachu,na szczęście nic nikomu się nie stało poważnego.Trochę przez następne dwa dni bolała głowa.Skutek uderzenia z zagłówek i pewnie nerwy też swoje zrobiły.
Auto przez rzeczoznawcę wycenione i większa połowa do naprawy idzie.
Oprócz tego w maju czekały nas dwie wizyty z Adrianem w poradni psychologiczno-pedagogicznej.Godziny czekania przed drzwiami.A powodem jest wydanie kolejnego orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego na dalszą naukę.Adrian nie ma wiele zmian od poprzedniego badania.Rozwój emocjonalny i intelektulany ponad przeciętną.
Z przyjemnych rzeczy również była wiadomość,iż Adrian został zakwalifikowany przez fundację na rowerek trzykołowy.16 maja dostał swój prezent,niestety nadal czekamy na przywiezienie go do domku.
Co do Wikuli próbujemy nauczyć ja spać z swoim łóżeczku.Do tej pory spała ze mną.Nie wiem,czy uda mi się ja przyzwyczaić do swojego łóżeczka.Nadal jest taka malutka,a i mnie bardzo w nocy jej brakuje.Tak,malutka a w piątek kończy roczek.Jeju,gdzie ten rok mi uciekł?



środa, 7 maja 2014

Gorsza czy lepsza,zła a może panikara

Jak można określić zachowanie matki,której dziecko się pochorowało.No właśnie.Zastanawiałam się będąc dzieckiem,dlaczego mama czy babcia tak bardzo przejmowały się katarem czy choćby stanem podgorączkowym.Będąc mamą zaczęłam pomału to rozumieć.Ale nie przypuszczałam,że kiedyś taki katar czy stan podgorączkowy będzie dla mnie jak naderwana skórka od paznokcia.
Nigdy nie powiedziałabym ,że kiedyś będę określana mianem"super mamy".Nie czuję się tak i chyba nigdy nie chciałabym,aby ktoś tak o mnie mówił.Życie dało nam trochę w kość i dlatego potrafimy cieszyć się błoachostkami.
Wczoraj jedna z moich grupowych koleżanek po raz drugi została mamą.I cieszyłam się jak głupia mimo tego,że nigdy jej nie spotkałam osobiście.Nigdy nie zamieniłyśmy ze sobą słów w formie innej niż wirtualna.
Jest w moim życiu wiele takich osób,z którymi albo się spotkałam osobiście,albo było to tylko kilka razy.Mimo tego czasem to właśnie takie osoby potrafią lepiej pomóc,potrafią wysłuchać i wspomóc dobrym słowem.
No tak,ktoś powie era komputera.Być może,ale nigdy nie wiesz,kto jest po drugiej stronie monitora.
Wiele razy okazało się,że witrualni przyjaciele lepiej się sprawdzają niż ci niby prawdziwi.
No i co z tym katarem,no bo przecież od tego zaczęłam.Zawsze byłam słabą osóbką,no i ktoś powie:"to jak ty kobieto dajesz radę".A no daję,bo bardzo się zmieniłam.Słaba osóbka zamieniła się z silną babkę.Dlaczego?A może dla kogo?Odpowiedz jest prosta i chyba wszyscy czytający moje wypociny wiedzą jak ona brzmi:dla syna,a teraz może dla dzieci.Nie może -na pewno.To,że córka jest bezproblemowym dzieckiem nie zmienia faktu,że muszę nauczyć ją życia.Nie może ją ono zaskoczyć,choć pewnie i tak nie uda mi się ochronić ją przed wszystkimi złami tego świata.
Wiele jeszcze do zrobienia czeka mnie przy synu.Dla nas katar jest na co dzień,a inne ekscesy to już ciężkie "zapalenia płuc".