poniedziałek, 2 czerwca 2014

Roczek Kruszynki i badania Adriana

30 maja nasz kochana Kruszynka skończyła roczek.Nie mam pojęcia,kiedy to zleciało.Bardzo szybko czas ucieka nam przez palce i czasem mam wrażenie,że nie wykorzystuję swojego życia i czasu z dziećmi na maksa.Ciągle mam jakiś niedostyt.
Imprezka urodzinowa zaczęła się w piątek po południu.Byli dziadkowie,pradziadek,ciocia,wujek i oczywiści nie mogło zabraknąć Natalki.Na szczęście udało im się opuścić szpital przed urodzinami Wiktorii.
Był tort,prezenty i fajna zabawa.
Tydzień wcześniej Adrian miał przeprowadzone badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej celem wydania orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego.Badanie trwało długo.Pani psycholog robiła z nim jakieś testy,a ja jak zwykle kwitłam na krzesełku przez prawie dwie godziny.
Większych zmian od ostatniego badania nie ma.W końcu dowiedziałam się,dlaczego Adrian ma wstręt do puzli.Od samego początku wolał klocki niż puzle.Jego mikrouszkodzenia mózgu nie pozwalają mu na odpowiednią ocenę obrazka i zawsze będzie miał z tym problem.Ułoży,ale bez większego entuzjazmu.
Uszkodzenia te nie mają znaczeni w życiu codziennym i w niczym mu to nie przeszkadza.Po prostu ujawnia się właśnie jeśli chodzi o układanie puzli.Nie pamiętam jak to się dokładnie nazywa,ale chodzi o coś tam przestrzenną.
Wielkimi krokami zbliża się koniec roku.Testy wypadły Adriankowi całkiem nie źle,jak na jego możliwości.Takiego wyniku nie spodziewałam się i jestem z niego bardzo dumna.Oboje jesteśmy.
Nadal różnica między dziećmi kolosalna.Wiktoria zaczyna pomału chodzić,mimo,że dopiero skończyła rok.U Adriana wszystko było bardzo trudne i szło bardzo powoli.Zaczął samodzielnie chodzić mają dwa lata i trzy miesiące,a i tak to chodzenie nie było rewelacyjne,zresztą tak jest do dzisiaj.Ale to nie jest naważniejsze.Najważniejsze jest to,że w ogóle chodzi,chociaż diagnozy początkowe były zupełnie inne.
Kiedyś ktoś mnie zapytał,kiedy następne dziecko u nas się pojawi.Nie mówię nie,zawsze chciałam mieć trójkę dzieciaczków.Co nie zmienia faktu,że nadal cholernie się boję.Mam wrażenie,że limit pecha,jeśli tak można to nazwać wykorzystaliśmy przy Adrianku.Tak zawsze powtarza mój M..Tyle już przeszliśmy złego i nie chodzi tu tylko o Adriana,ale tez o takie życiowe sprawy,że nie może nam już się nic przydarzyć.Tego się trzymałam będąc w ciąży z Wiktorią.Czy dałabym radę jeszcze raz przez to przejść?Pewnie tak.Ale czy chcę?No cóż,to już chyba inna kwestia.Na razie o tym nie myślę i czerpię radość z tego co mam.
Jestem szczęśliwą,spełniona mamą dwójki pogodnych dzieciaków i to jest najlepszy prezent jaki dostałam od życia.Czy będzie kolejny?????
Czas pokaże...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz