sobota, 15 lutego 2014

Ciągle coś się dzieje...

...a u nas pustki.Brak czasu na napisanie choćby paru zdań.
31 stycznia Adrian był na wizycie ortopedycznej na "Górce" w Busku-Zdroju.Wizyta poszła po naszej myśli,chociaż bardzo bałam się skierowania na kolejną operację.Na szczęście okazało się to nie potrzebne.Jednak lekarz zadecydował o kolejnej botulinie.Na 10 lutego został wyznaczony termin zabiegu.Adrian już nie przezywał tego ,jak ostatnio.Wiedział co go czeka,nie mniej jednak nocka nie była do końca spokojna.
O 8 musiał być już na oddziale,pielęgniarki nasmarowały mu nóżki znieczulającym żelem.Dostał również leki uspakajające.W jedną nogę dostał 4 ,w drugą 5 zastrzyków z botuliny.Troszkę źle się czul po podanych lekach,więc kilka godzin musiał jeszcze spędzić na obserwacji.Wrócił do domu i zaczęła się intensywna rehabilitacja.Mimo ferii codziennie przyjeżdża rehabilitantka.Botulina chyba zaczęła działać.Adrianek twierdzi,że troszkę lepiej prostują mu się nóżki.
Od poniedziałku do szkoły wraca,a tak bardzo obawialiśmy się,że mu się to nie uda.Nie potrzebne były te nerwy,ale niestety tego się nie uniknie.
Wikunia zdrowa,ma śliczne dwa ząbki.Rośnie strasznie szybko,aż wydaje mi się,że to wszystko dzieje się obok mnie.Już zaczynam tęsknic za tym rozkosznym malcem,którego przywiozłam ze szpitala.
No cóż,my się starzejemy,a dzieci rosną.Na to wpływu nie mamy niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz