niedziela, 26 stycznia 2014

Nie wyedukowane społeczeństwo?

Na jednym z portali często rozmawiamy w grupie na temat wcześniactwa.Dużo o tym ostatnio się mówi,tak jak o kp.Jest wiele dzieciaczków,które nie ucierpiały przez wcześniejsze przyjście na świat,ale są też i takie,które niestety borykają się tak jak my z problemami zdrowotnymi.I najbardziej co mnie w tym wszystkim denerwuje to nie jest choroba dziecka,ale bezmyślność i niewiedza ludzi z tym związana.Często mieliśmy nieprzyjemne sytuacje,gdzie ludzkie spojrzenie było można by rzec po prostu perfidne.Ja rozumiem,że moje dziecko jest inne.Inaczej się porusza i tego nie zmienię,choć bardzo bym chciała.Ale czy powinnam trzymać go pod kluczem?
Kiedy dowiedziałam się o chorobie syna powiedziałam sobie,że nie będę traktowała go inaczej.Jak każde dziecko ma swoje przyjemności i obowiązki.Jak każde inne dziecko ma prawo wyjść na spacer czy zakupy.Oczywiście,że ma.Tylko,że nasze wyjścia kończą się i kończyły wrednymi spojrzeniami ludzi.Na początku nam to przeszkadzało.Jednak z czasem nauczyliśmy się odpowiadać na wredne spojrzenia,wrednym spojrzeniem.Niektóre są pełne litości i to wcale nie jest dobre.My nie potrzebujemy litości.Czasem tylko odrobinę pomocy.
Dziś jestem mamą 13-letniego wcześniaka.Jak to wygląda z perspektywy takiego czasu?
Było ciężko i czasem jest nadal.Tylko,że chyba ja się zmieniłam.Z cichej myszki stałam się lwicą.Nauczyłam się walczyć o dobro swojego dziecka.Wiele osób już przekonało się,że gdzie wypychają mnie drzwiami i tak wracam oknem.Bardzo dużo musiałam się nauczyć.Przede wszystkim cierpliwości,spokoju,walki.Cierpliwości,bo była ona potrzebna od pierwszych naszych dni.Czekanie na każdą wiadomość o stanie zdrowia syna,o każdy dodatkowy gram na na wadze.
Spokój był potrzbny do normalnego życia.Pewne decyzje trzeba było dobrze przemyśleć,podjąć decyzję spokojnie,bez pochopnych działań.
Walki-ponieważ zostałam do tego zmuszona.Niekompetencja pewnej pani doktor,a pewnie nie byłoby tak jak jest dzisiaj.Być może moje dziecko byłoby właśnie taką maskotką,jaką wg niej być powinien.Jestem uparta,a wtedy byłam chyba jeszcze bardziej i walczyła z całych sił o sprawność mojego dziecka.Udowodniłam,że maskotka,którą mieliśmy mieć do przytulania,no bo czego my wymagamy od takiego wcześniaka,jest dziś chodzącym dzieckiem,samodzielnym,inteligentnym,a do tego świetnym sportowcem i kapitanem drużyny.
Z perspektywy czasu wiem,że wiele musiałam się nauczyć i dziś jestem innym człowiekiem.Inaczej podchodzę do wychowania drugiego dziecka,bo wszystko jest inne.A nasze życie zawsze już będzie pełne niezwykłych rzeczy,bo mamy dwoje niezwykłych dzieciaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz