poniedziałek, 6 stycznia 2014

Jak to było kiedyś...WOŚP

Zbieram się i zbieram do napisania notki i jakoś ciągle czasu brakuje.Dużo za dużo myślę o pewnych rzeczach i wszystko w głowie się kotłuje.Wracają wspomnienia,bo toż to już za tydzień WOŚP zagra po raz kolejny.I tak zadaję sobie czasem pytanie,co by było gdyby...
Będąc młodszą osobą,nie zwracałam dużej uwagi na tego rodzaju zbiórki.Byłam nastolatką,więc pewne rzeczy mnie nie interesowały.Aż do pewnego dnia,kiedy to mój syn leżał w inkubatorze z serduchem,kiedy to różne maszyny były do niego podłączone.Na każdej czerwone serduszko.Cieszę się bardzo,że dzisiejsza młodzież inaczej o tym myśli.Angażują się w zbiórki,a ja po prostu się wstydzę.Jak mogłam być tak obojętna.Może nie tyle obojętna,co nie potrafiłam zrozumieć euforii związanej ze zbiórką.Pamiętam,jak jednego roku zbierali właśnie na sprzęt dla wcześniaków.Jak patrzyłam na maleńkie ciałka w inkubatorach migające na ekranie telewizora.Nie przypuszczałam,że pewnego dnia to ja będę jedną z matek siedzących przy szybce,patrzącą na swoje bezbronne dziecko.Wyczekującą powrotu do domu...
Jak człowiek może szybko dorosnąć.Rodząc pierwsze dziecko byłam bardzo młoda.Koleżanki nie myślały o mężu,dzieciach.One szalały.A ja czułam się gotowa do macierzyństwa.Ale nie gotowa na to co dostałam.
W takich chwilach uświadamiamy sobie ile jest w nas siły.Nie raz słyszałam,że inna na moim miejscu już by się poddała-bo młoda,po co jej dziecko wymagające opieki 24 godziny.Ale nie ja i nie żadna matka wcześniaka.Czasem czytając posty na forum,czy rozmawiając z mamami wcześniaków czuje się ogromną moc.Największą mają chyba matki dzieciaczków,które nie do końca wyszły z wcześniactwa.Na których odcisnęło ono swoje piętno.
Podczas naszych turnusowych wyjazdów poznałam mnóstwo zarówno matek jak i ojców.Mimo tego,że każde z nich jest inne,łączyło nas tak wiele.Nie każdy potrafi to zrozumieć.Dopóki nie doświadczy się tego na własnej skórze.Kiedy to po 16 godzin siedziało się na niewygodnym krześle przy łóżku dziecka zagipsowanego od żeber w dół.Ile siły fizycznej trzeba było mieć,aby przez dwanaście tygodni dźwigać"słodki ciężar".
Wtedy o tym się nie myślało.Robiłam się to ,co zrobiłaby każda matka i każdy ojciec.A dziś mam nagrodę-samodzielne,inteligentne dziecko.Jest naszą dumą i wiem,że wiele w życiu osiągnie.Słyszałam nie raz,że tylko dzięki mnie.Tylko,że ja tak nie czuję.To co robiłam,robiłam nie z poczucia obowiązku czy dlatego,że tak powinnam.Robiłam to z wielkiej miłości,która narodziła się do maleńkiej istotki kilkanaście lat temu.
Tylko tyle,albo aż tyle mogłam zrobić dla naszego syna-dać mu mnóstwo miłości i całą siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz