wtorek, 15 kwietnia 2014

Jakby to było bez nich...

No właśnie jak...bardzo często zadaje sobie to pytanie,a zwłaszcza wtedy,jak strasznie mnie wkurzą.Co by było,gdyby nie  było mojej drugiej połówki...Na początku wcale nie było nam po drodze.Gdzieś tam mijaliśmy się.Aż pewnego dnia głupia baba,na przekór wszystkim i na przekór temu co słyszała,powiedziała sobie "on kiedyś będzie mój".I tak się stało.Małymi kroczkami uczyliśmy siebie,sprawdzaliśmy,czy jesteśmy dla siebie.I tak dwa lata.W między czasie wielka próba-pobyt w wojsku.Tęsknota,smutek,tysiące listów...Daliśmy radę.Pierwsza ciężka próba zaliczona.
Pytanie"zostaniesz moją żoną" i głupie spojrzenia wszystkich.Na brzuch i dopiero na twarz.No bo jak to jest możliwe,że 20-latka wychodzi za mąż z miłości?W dzisiejszych czasach musi być to wpadka.A tu pół roku -nic.Rok-a dziecka jak nie było tak nie ma.
No i właśnie wtedy chyba zatkaliśmy gęby wszystkim ciekawskim.
Adrian był naszym w pełni planowanym,wyczekiwanym dzieckiem.I jak to zawsze bywa w tym wielkim czekaniu,nie wszystko poszło tak,jak być powinno.Problemy z zajściem w ciążę,wcześniejszy poród...
To wszystko bardzo nas umocniło.Az pewnego dnia zostałam sama-mąż pracował za granicą.To była nasza wspólna decyzja.Dla dziecka na synagis,na rehabilitację na dom,,,
12 lat rozłąki.Może głupio to zabrzmi,ale nas związek umacniał się.Każdą wspólna chwile staraliśmy się wykorzystać na maxa.
Pewnego dnia pojawiła się myśl o kolejnym maluszku.Wtedy właśnie pojawiło się stwierdzenie-jeśli nam się uda ,wracasz do domu...
No i nam się nie udawało.Przestałam wierzyć już w to,że kiedyś będziemy żyć jak rodzina.Wspólne chwile,wspólne kłopoty...
Kiedy straciłam nadzieję,pojawiło się małe światełko w tunelu.Dziwne objawy,w które nikt nie wierzył.no ba jak można coś czuć będąc w 2 tc.Otórz można.Jak bardzo się tego chce.
Na badaniu u lekarza nic nie widać,a ja ciągle jak traumę powtarzałam mu"panie doktorze,ja jestem w ciąży".
Kolejne badanie za dwa tygodnie i już ostateczna diagnoza.Dzień przed urodzinami drugiej połówki...
Szczęście,strach,jak to będzie...Trudno opisać uczucie,jakie wtedy czułam.
To był sprawdzian dla nas,dla naszego związku...
Jak obiecał,tak zrobił.Na trzy tygodnie przed terminem ostateczny zjazd do domu.
Czasem jest ciężko,ale nic nie zastąpi cudnego uśmiechu dzieci,gdy po 10 godzinach wraca się do domu.Gdy wiesz,że jesteś potrzebny i zawsze ktoś na ciebie czeka.
Uczucia bezcenne...cudowne,powtarzane każdego dnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz